I actually have no story to share with you this week. I have written hardly anything throughout the holidays (yay for huge stockpiles of content) and all of that (a whopping 1,5 pages of handwriting) is not put into digital format.
So instead of an update this week, you'll get a bigger one next week, once everything starts clicking into place again. I know, my bad and all that, this shouldn't really happen. Ever.
Thursday, 30 August 2012
Dziesięć żądeł, pt10
Jej tata, którego zbliżenia nie zauważył Owen, gwizdnął
ze zdziwienia.
- Ciekawa rzecz.
- I bardzo prosto wymienić wkład. Czy mogę? – Wyciągnął
rękę do dziewczynki. Ta z niechęcią oddała nabój. – Wystarczy odkręcić główkę i
wymienić zbiorniczek z zapachem – jak powiedział, tak zrobił. Mały pojemniczek
wewnątrz zabawki był niemal pełen lekko różowego płynu. – Zamienniki można kupić
w każdej drogerii i nie są takie drogie.
Złożył z powrotem nabój i oddał go Paulinie.
- To co, wymienimy się?
Dziewczynka popatrzyła na przedmioty wymiany oceniając,
na czym lepiej wyjdzie. Dość niechętnie dała Owenowi niebieski nabój.
Podziękował i uścisnął jej rękę na znak zgody. Po tym tata wziął ją do domu na
obiad.
Z nowym nabytkiem w dłoni Owen wrócił do mieszkania.
Pierwszy nabój wciąż był analizowany, ale podłączył drugi używając dodatkowych
kabli. Ustawił jego skanowanie jako następne w kolejce.
Wreszcie postanowił coś zjeść. Zaglądnął do lodówki,
jednak oprócz odrobiny sera i paru jogurtów nie było w niej nic ciekawego.
Wyciągnął telefon z kieszeni i zamówił chińszczyznę
z niedalekiej restauracji. Rozsiadł się na kanapie i włączył telewizor. W wiadomościach, na które był akurat czas, mówili o eksplozji na strzelnicy. Szybko zmienił kanał. Właśnie zaczynał się film sensacyjny. Z przyjemnością wziął się za oglądanie. Po jakimś czasie do drzwi zadzwonił dostawca
z restauracji. Niechętnie podniósł się, odebrał jedzenie i zapłacił chłopakowi. Wrócił na siedzenie
i jadł, oglądając film, co jakiś czas popijając dołączoną do zestawu colą.
z niedalekiej restauracji. Rozsiadł się na kanapie i włączył telewizor. W wiadomościach, na które był akurat czas, mówili o eksplozji na strzelnicy. Szybko zmienił kanał. Właśnie zaczynał się film sensacyjny. Z przyjemnością wziął się za oglądanie. Po jakimś czasie do drzwi zadzwonił dostawca
z restauracji. Niechętnie podniósł się, odebrał jedzenie i zapłacił chłopakowi. Wrócił na siedzenie
i jadł, oglądając film, co jakiś czas popijając dołączoną do zestawu colą.
Gdy film skończył się szczęśliwie, na zewnątrz było już
ciemno. Odstawił zjedzony posiłek
do kuchni, w łazience umył zęby, sprawdził postęp analizy – dalej trwała – i położył się spać.
do kuchni, w łazience umył zęby, sprawdził postęp analizy – dalej trwała – i położył się spać.
Thursday, 23 August 2012
Yet to be named, pt 17
And yet again I've messed up the update schedule. So I post the entirety of my story in English. That is, what I've written so far, the story itself is far from finished.
+ a little change to update layout, now the English story will after that Polish one (so that it greets you once you enter the blog, unlike the previous setup)
With this big of an update the Polish story will be pushed further back, the next update on that will come next week.
(Noooohooo it's Thursday already! Dang it!
+ a little change to update layout, now the English story will after that Polish one (so that it greets you once you enter the blog, unlike the previous setup)
With this big of an update the Polish story will be pushed further back, the next update on that will come next week.
(Noooohooo it's Thursday already! Dang it!
‘No!’, she shouted,
burying her dagger in the skeleton’s spine just as it ripped the blood-covered
axe free. It fell still right next to the injured man.
That was the last one.
She didn’t even bother retrieving her weapon. Instead, she fell to her knees,
inspecting the wound. It had to be bad, but, maybe....
It was bad. Very bad. She could see the bone, white
among the rapidly growing pool of red blood. She ran back to the still
unsettled horse, which was looking around scared on the other side
of the river. It was a miracle that it didn’t run away. She fished out clean cloth from her bag and was about to run back to him when a horrible realisation dawned upon her.
of the river. It was a miracle that it didn’t run away. She fished out clean cloth from her bag and was about to run back to him when a horrible realisation dawned upon her.
It wouldn’t suffice.
She needed more. A healing salve or a potion. But nobody would sell her any
back in the city. Her eyes fell on his travelling bag, still safely nestled on
the back of the saddle. Maybe...
She overcame her
reservations about searching other people’s luggage and thoroughly explored t
he bag, taking everything out. An apple. Stale chunks of bread. Fresh change of
clothes.
An old, tattered book. A little silver talisman. A small red bottle full of liquid.
An old, tattered book. A little silver talisman. A small red bottle full of liquid.
It had a cross painted
on it.
It couldn’t be
anything else than a healing potion.
She couldn’t believe
it, but there was no time for asking questions. She ran back to him.
He was white as a sheet, his breathing hard and unsteady, and the pool of blood was really big, almost entirely soaking the remains of the last skeleton. She unplugged the bottle, lifted his head and forced it down his mouth. She prayed for it to work.
He was white as a sheet, his breathing hard and unsteady, and the pool of blood was really big, almost entirely soaking the remains of the last skeleton. She unplugged the bottle, lifted his head and forced it down his mouth. She prayed for it to work.
It did. Flesh mended
in her eyes. The bone got covered in muscle and disappeared from sight. Fresh
new skin appeared at the sides of the wound, closing it down.
And then it stopped.
She grunted and
grabbed her bandages. The potion fixed most damage, but the gash still cut
rather deep and – slower, but still – continued to bleed. She applied the cloth
and kept putting new layers on the wound until it stopped bleeding through.
Then she fixed the bandage in place and finally pulled her dagger out of the
skeleton’s spine. He’ll need a stick to walk around, at least for some time,
and a fixed support for the injured leg. The bone may have been damaged and a
proper chirurgeon should take a look at it, but it’s hard to find one in the
middle of a forest, so she had
to rely on her own skills. Even though the birds returned with their merry chirps, she was content not to wander unarmed into another enemy.
to rely on her own skills. Even though the birds returned with their merry chirps, she was content not to wander unarmed into another enemy.
She scavenged the
nearby area and found two relatively straight branches. Then, she carefully
tied the shorter one to the bandage wound. She put the other on a polearm rack
at the side of the horse’s saddle. Now, when there was no danger and she had
plenty of time to think, this saddle – and probably the rest of his luggage –
couldn’t really belong to him. A lone elf like him had no chance of affording
such costly equipment.
She didn’t bother. Not
much. He proved a decent fellow and an at least tolerable fighter. And he too
was an elf, so why not help a kinsman?
She packed his things
back inside his bag, put it back on its place, and led his horse to him. Now
was the hardest part – installing an unconscious man on a saddle.
With considerable
effort she raised him off the ground and slumped him on the horse, then mounted
it behind him, raised him higher up, somehow pushed his fit leg to the side
with her own while trying to keep her balance, and finally dropped him on the
saddle in front of her, mounted almost properly, one leg on each side of the
horse.
After the long escape,
intense fight – a dagger is not the weapon of dreams against three skeletons -,
frantic attempts at tending the wound and then the completely awkward mounting,
she was weary to the bone, breathing very heavily. She reached out for the
reins and bade the meadow goodbye at a steady trot. The next city was still
some distance ahead, and the undead may still
be looking for them, but she didn’t want to risk further damaging the wound.
be looking for them, but she didn’t want to risk further damaging the wound.
Thursday, 9 August 2012
Dziesięć żądeł, pt9
Owen kiwnął głową i pobiegł do mieszkania. W środku zerknął
na komputer – analiza pierwszego naboju dalej trwała – i ponownie udał się do
schowka. Ze środka wygrzebał sporych rozmiarów metalowe pudełko i otworzył je.
Wewnątrz, w specjalnie wymodelowanych otworach
znajdowały się rozmaite naboje –
od małych pistoletowych do ogromnych snajperskich. Wiele miała wygrawerowane na sobie wzory – rośliny, zwierzęta, napisy, symbole. Zdjął wierzchnią warstwę swojej kolekcji, odkrywając kolejne,
z bardziej szczegółowymi i większymi wzorami. Kilka miało nawet kolor, ale nie służyły one
do strzelania. Wyciągnął jeden z nich, ten w kolorze różu. Przyjrzał się główce. Bez śladów i rys. Dobre wykonanie i jeszcze lepsza konserwacja spisały się jak trzeba.
od małych pistoletowych do ogromnych snajperskich. Wiele miała wygrawerowane na sobie wzory – rośliny, zwierzęta, napisy, symbole. Zdjął wierzchnią warstwę swojej kolekcji, odkrywając kolejne,
z bardziej szczegółowymi i większymi wzorami. Kilka miało nawet kolor, ale nie służyły one
do strzelania. Wyciągnął jeden z nich, ten w kolorze różu. Przyjrzał się główce. Bez śladów i rys. Dobre wykonanie i jeszcze lepsza konserwacja spisały się jak trzeba.
Pochował wyciągnięte naboje i schował pudełko na swoje
miejsce. Wyszedł na klatkę schodową, zamknął mieszkanie i biegiem wrócił do
dziewczynki. Ta biegała dookoła chodnika, a jej tata siedział na ławce przy
wejściu do klatki. Gdy tylko zobaczyła Owena, podbiegła do niego.
- Owen! Wróciłeś! Masz to specjalne coś?
- Tak, mam – kucnął przy niej i dał jej nabój. –
Proszę. Ładne?
- Tak, ale... – odwróciła wzrok. – Prezent taty jest
fajniejszy...
- To jeszcze nie wszystko. Naciśnij czubek.
Zrobiła, jak kazał. Główka bez problemu weszła do
środka pod wpływem jej rączek, potem
z kliknięciem wróciła na swoje poprzednie miejsce. W powietrzu rozszedł się zapach fiołków. Oczy Pauliny rozszerzyły się z zachwytu.
z kliknięciem wróciła na swoje poprzednie miejsce. W powietrzu rozszedł się zapach fiołków. Oczy Pauliny rozszerzyły się z zachwytu.
Yet to be named, pt16
He was wrong.
The undead simply
walked right at him, axe ready to swipe. It almost took him by surprise. He
dodged the overhead attack and cut at the left arm. It fell off, disconnected
from the body and dark powers within it.
It didn’t stop the
skeleton. It did make it stagger backwards, but it slashed again. He jumped
back, once again avoiding the blade. He heard her shout in fury somewhere behind him At least she was still
alive. He figured it was time to help her. He parried the next attack, moved
right up to the undead in a spin and decapitated it with a swift slash. It’s not like it’s
hard to sever the few bones
in the way. He turned around to see how his companion was faring.
in the way. He turned around to see how his companion was faring.
And then he saw a
skeleton right in front of him plunge an axe right into his leg.
That was the last
thing he saw. He fell to the ground. The soft leaves were the last thing
he felt.
he felt.
And then, there was
darkness.
Thursday, 2 August 2012
Dziesięć żądeł, pt8
Problemy z połączeniem znowu opóźniły nową część. Mam nadzieję, że się to nie powtórzy.
Dziewczynka odwróciła się na jego głos i pobiegła do
niego.
- Tato! Tato! To jest Owen, ten pan, który biega w tym
czarnym stroju po osiedlu!
- I czego od ciebie chciał, Paulinko? – Spytał ojciec
biorąc ją na ręce.
- Pytał się o prezent od ciebie! Chyba mu się podoba.
Czując się wyjątkowo niezręcznie, podszedł do rodzinki.
Wykorzystując element zaskoczenia, pewnie dałby radę uciec z nabojem. Ale dalej
pozostałyby problemy z prawem i potrzeba przeprowadzki. Zamiast tego, miał w
głowie inny, bardziej dyplomatyczny plan.
- Ma pan wspaniałą córeczkę. Mam jeszcze dla niej małą
propozycję. Mogę ją przedstawić?
Mężczyzna lustrował Owena wzrokiem, rozważając ofertę.
W końcu kiwnął głową.
- Tylko bez szaleństw.
- W porządku – Owen skupił wzrok na dziewczynce. – Co
powiesz na wymianę?
- Jaką wymianę? – Zmarszczyła nosek.
- Tego – wskazał na nabój – za coś specjalnego.
- Za co?
- Jeśli tu poczekasz, to to przyniosę, i będziesz mogła
je obejrzeć. Co ty na to? Poczekasz?
Dziewczynka przekrzywiła głowę, myśląc. Odwróciła się
do swojego ojca.
- To co, tatusiu? Możemy poczekać?
- Chyba możemy – westchnął. – Tylko nie za długo.
Yet to be named, pt15
There goes my promise. Connection problems got the better of me. AGAIN.
He cut the inner
discussion short as the two advanced. He slowly circled to the right, trying
to get the – presumably – weaker skeleton in between him and the other. A quick slash would knock it out and turn the fight into a duel. And so, once he aligned himself properly, he lurched forward and slashed.
to get the – presumably – weaker skeleton in between him and the other. A quick slash would knock it out and turn the fight into a duel. And so, once he aligned himself properly, he lurched forward and slashed.
He tried to be fast.
He hoped to be fast. He wished he had
more practice with a sword. But the way things had been years before, it just
wasn’t an option.
It was enough for the
clumsy skeleton. The blade cut through the ribcage before it was able to even
raise the axe. Bones shattered and flew into the air, once again. The axe fell
with a thud.
He backed off
immediately. Shortly afterwards an axe swept through the air where he’d been.
He blinked and raised his sword. The other skeleton was definitely faster, probably stronger. Not overly. Still, he
presented himself a bigger challenge.
He slowly resumed his
circulating move, keeping his sword in front. He expected the enemy to move in
circles with him, slowly testing each other.
Subscribe to:
Posts (Atom)