Widok wypełnił się zielenią. Długie, nieregularne szeregi
grobów wyglądały jak ruiny jakiegoś kamiennego miasta.
Puste,
ciche, a przede wszystkim straszne.
Zerknął na swój GPS. Cel był dokładnie przed nim, na
końcu alejki.
W kapliczce cmentarnej. Aż
się zatrząsł ze strachu. Powoli, nieustępliwie ruszył jednak przed siebie,
bacznie rozglądając się dookoła.
Nie rozumiał swojego
zachowania. Rozum od dawna krzyczał na niego, że nie ma się tu czego bać, że
zmarli nie wstaną ze swoich miejsc i rzucą się na niego. Lecz strach pozostał
od dziecka i odejść nie chciał.
Kapliczka była wykonana ze
stylem, po gotycku. Na starą modę, ale nowoczesnymi materiałami. Witraże były
zakratowane, cegłę wyparł beton, a na wieżyczce królował piorunochron. Tylko
drzwi zrobione były ze znanego wcześniej drewna - a może były stare? - i
dominowały rozmiarem, ornamentami i zamkiem.
W starym, łatwym do
otwierania stylu. Poczucie celu odgoniło nieco pobudki wyobraźni. Nie przestał
się trząść, ale przynajmniej opanował się na dość, żeby znaleźć wytrychy
rozrzucone po plecaku. Wziął się za drzwi, nasłuchując charakterystycznego
kliknięcia w absolutnej ciszy. Zamiast tego usłyszał charakterystyczny trzask
łamanego wytrycha. Warknął cicho i spróbował ponownie, tym razem ostrożniej.
Znowu trzask. Odetchnął głęboko w próbie ukojenia skołatanych nerwów. Trochę to
zajęło, ale w końcu poczuł, że panuje nad sobą. Ponownie włożył wytrych,
delikatnie grzebiąc w mechanizmie zamka.
Tym razem było kliknięcie.
Nacisnął klamkę i otworzył drzwi na oścież. Uderzyło w niego lekko zatęchłe
powietrze. Na środku kapliczki stały dwie trumny przygotowane na ostatnią swoją
podróż. Na ścianach zamontowane były półki z urnami na prochy. Całości
dopełniał krzyż i niezapalone świece na przeciwległym końcu pomieszczenia. Ot, zwykła
cmentarna kapliczka.
Z ukrytym w niej skarbem.
No comments:
Post a Comment