Wednesday 3 April 2013

Dziesięć żądęł, pt35

I kto by pomyślał, skończyłem akurat opowiadanie. Teraz tylko wklejać.


Przed nim widać już było lotnisko. Podjeżdżali od strony pasów startowych. Jakiś samolot właśnie podrywał się do lotu. Trochę dalej różnego rodzaju samochody serwisowe uwijały się przy kolejnych oraz koło rzędu hangarów. Terminal, niedawno odnowiony - o czym było głośno w lokalnej prasie - wystawał ponad hangary ze swoimi oszklonymi korytarzami i dachem. Był tam już trochę czasu temu. Wtedy nie wyglądał już jak relikt poprzedniego wieku, ale jeszcze go remontowali. Był w znacznej części zamknięty, ale działający. Na pewno od frontu wyglądał bardziej imponująco niż stąd. Może akurat go sobie obejrzy.
Wjechali do tunelu przecinającego małe wzniesienie na granicy lotniska. Wywoływał ciekawy efekt, ale na pewno taniej byłoby po prostu wyrównać teren. Ale co on tam wiedział o architekturze miasta. No, może trochę, skoro zdawał sobie sprawę z kosztów.
Gdy tylko opuścili tunel, Nikita poderwał się ze swojego półsnu i głośno, dosadnie, z licznymi gestami i powtórzeniami wskazywał kierowcy drogę. Zjechali do małej bramy pilnowanej przez pojedynczego ochroniarza. Pilot przywitał się z nim przez szybę i po krótkiej wymianie zdań minęli bramę i wjechali na teren lotniska. Nikita na pewno był tutaj stałym bywalcem. Pomijając wygląd, był przecież pilotem.
Taksówka zatrzymała się przed małym hangarem. Wysiedli. Nikita zapłacił za transport po chwili narzekania i ociągania się. Nawet gdyby chciał go wyręczyć, Owen nie miał dość pieniędzy. Gdy samochód odjechał od wyjścia, mężczyźni ruszyli do środka. Weszli przez małe drzwi w rogu. Wewnątrz było ciemno. Nikita nacisnął jakiś guzik w panelu na ścianie. Włączyły się mechanizmy odsuwające ogromne drzwi hangaru.

No comments:

Post a Comment