Wednesday 27 February 2013

Yet to be named, pt39


She pulled the horse over in the middle of the patch of moonlit grass and got out of the saddle. She searched for some cloth in her packs and after a while fished it out from among their supplies. Then, she proceeded to inspect the wound. Or at least locate it, given the amount of light shining on them.
Suddenly, it struck her. She turned the horse to face the way they came from.
'What did you that for? Have you forgotten something?', a confused Alvaren asked.
'No', she replied, 'I'm trying to see the wound in the moonlight. It was covered in shadow over there.'
It looked just as one would think it would - a not fully healed and then reopened cut on the hip. It stopped bleeding, but looked dirty and more than likely infected. Luckily, he should make it to the city. They would get help there. If they make it over there.
Bandaging it this late made little sense, but it was to make him feel better rather than help directly. That's what caring for others does, mostly. She carefully tied the piece of cloth around his hip, trying her best not to hurt him. It didn't do much though, as whenever she slid the cloth behind the hip, she saw him flinch in the corner of her eye. Either way, when she finished a knot at the side of the wound, he looked grateful.

Dziesięć żądeł, pt33


No, może nie przedstawiciel kopytnych, ale takie odniósł wrażenie.
Całkiem spory, ale nie gruby człowiek z przekrwionymi oczyma i całkowicie niezadbanym, wielodniowym zarostem. Na głowie miał czapkę wyglądem - i może wiekiem - jak u radzieckiego czołgisty, skórzaną, brudną i naciągniętą na zapuszczoną fryzurę. Ubranie mógł równie dobrze ściągnąć z jakiegoś bezdomnego. No, chociaż nie było podarte. Ale brud był okropny. Tak jak toksyczna mieszanka dymu papierosowego i wódki, która wyszła z jego ust, gdy się odezwał.
- Towarzysz Owen? - Rzucił rześko. - Miałem po ciebie przyjść, z polecenia pana doktor. Gotowy do drogi? To ruszaj, i w dół!
Nie czekał na odpowiedź. Nie żeby był w stanie coś z siebie wykrztusić po takim wejściu. Z osłupienia wyrwał go dopiero trzask zamykanych drzwi do klatki schodowej. Porwał plecak, zamknął drzwi do mieszkania i niemal zleciał ze schodów na zewnątrz. Tam rozejrzał się za Nikitą. Wsiadał właśnie do zielonej taksówki stojącej przy drodze, biegnącej koło bloku. Pobiegł za nim i wsiadł, tak jak on, na tył samochodu.
- Na lotnisko, towarzyszu, pokażę gdzie! - Krzyknął na taksówkarza i rozsiadł się na dwóch miejscach.
Auto ruszyło, a Owen przyciśnięty do drzwi patrzył, jak odsuwa się w dal jego osiedle, przewija się wciąż zamknięta strzelnica, w oddali, między budynkami, przebija się willa.
Przez chwilę widział nawet wieżę kościoła, którego cmentarz odwiedził wczoraj w nocy. Słowem, szybkie podsumowanie wydarzeń.
A za nim...
No waśnie, za nim był przepity gość, który miał go dowieźć w jednym kawałku na dwa przeciwległe końce świata. W helikopterze. Prototypowym.

Tuesday 26 February 2013

Guess what this notebook is gonna be filled with

If your guess is somewhat hard to name properly yet you know precisely what it is then you are probably right.


Friday 22 February 2013

Yet to be named, pt38

I know, I know, I'm a horrible and lazy person for not updating throughout the winter holidays. There's nobody to blame except for me :|


'Two days, you're right. But what can you? I don't really have an option.'
'I can't do anything, really. I wish I could help.'
'That was a rhetorical question', she sighed. 'And besides, I know.'
'A rheto....what?'
'Nevermind.'
'Look, I may not know every word you know, but I'm eager to learn. Some'
'Some? That might not be enough, you know.'
'No matter. will you tell me what i t means or not?'
There was a short silence.
'It's simply a question you don't answer.'
'Why not?'
'Because either there's no answer, you're not supposed to answer, or it will by answered by whoever asked it.'
That felt complex. Unnecessarily so.
'You sure know a lot. I'll try to remember that.'
'I really don't trust me. But you should remember, knowledge is always nice to have,'
He may have already forgotten it. The late hour got the blame for that.
'Hey, there's a clearing', Shirral said. 'Let's stop for a moment and I'll patch you up.' 

Dziesięć Żądeł, pt32


Był nieświeży.
Skrzywił się i odłożył go na stół. Chyba minęła data ważności. Dalej grymasząc nalał do szklanki wodę z kranu i tym wymył nieprzyjemny smak.
Zdecydowanie nadszedł czas na zakupy. tylko za co je kupić? Zostawił te rozważania na później. Poszedł wziąć porządny, długi prysznic. Możliwe, że przez  najbliższy czas nie będzie miał dostępu do takich luksusów, miał więc zamiar korzystać, póki mógł.
Wyszedł odświeżony, z czystym umysłem. Juz prawie minęła godzina. Czas się ubierać. Był w trakcie zakładania zbroi, gdy coś sobie uświadomił. Jak chodzić w czymś takim po mieście i nie ściągać na siebie uwagi? Odpiął pistolet i granaty. Złożył mniej więcej pancerz i włożył go do plecaka. Na wierzch rzucił broń i latarkę, o której jakoś wcześniej zapomniał. Granaty ostrożnie schował do innej kieszeni.
Spakowane. Ale co teraz założyć na siebie? Wyciągnął pierwsze z brzegu płócienne spodnie i koszulę w kratkę. Przyglądnął się im. Wyglądałby na pewno poważniej niż zwykle, ale nie był pewien, czy to dobry pomysł. Poza tym, po deszczu było na to za zimno. Został przy świeżych jeansach, koszulce i bluzie. Nikitę zdobędzie urokiem wewnętrznym.
Z toalety wziął jeszcze szczoteczkę i pastę do zębów i wrzucił je do bocznej kieszonki plecaka.
Ledwo zasunął przegródki, a odezwał się dzwonek do drzwi. Na pewno była to Nikita. Jeszcze głęboko odetchnął, zerknął do lustra - wyglądał jak zwykle, co chyba nie było złe - i otworzył drzwi, zastanawiając się, jak wygląda ta wschodnia piękność.
Przed progiem stało bydlę.

Thursday 14 February 2013

Dziesięć żądeł, pt31


Jestem poza domem i trochę sobie zapomniałem że to już środa.


Rozłączył się. Sposób mowy doktora wytrącał go z równowagi, zwłaszcza, gdy próbował się o niego troszczyć. Ale cóż miał z tym zrobić? Akurat doszedł do swojej klatki schodowej. Uciekł z widoku szpiegujących go emerytów i wpadł do mieszkania.
Nikita, hę? Jakaś wschodnia piękność za pilota? Podróż mogła okazać się jeszcze przyjemniejsza, niż sądził. A jak znajdą wszystkie dziesięć, może znajdzie się trochę czasu dla siebie...
Myśląc o wyprawie i różnych związanych z nią przygodach, sprawdził ekwipunek. Zbroja, gotowa do użytku. Magazynki i pistolet na swoim miejscu. Dorzucił jeszcze trzy do użytku. Magazynki i pistolet na swoim miejscu. Dorzucił jeszcze trzy do swojego karabinu. Doktor o tym nie wspomniał, ale prawie na pewno Nikita przywiezie mu i broń, i zmodernizowany hełm. Poprzedni czasami szwankował i gniótł go w tył głowy. takie rzeczy doktor musiał naprawić, inaczej korzystanie z hełmu byłoby niewygodne i potencjalnie niebezpieczne. Noktowizor w bocznej kieszeni, w następnej prawie pusty portfel i komórka. Granaty dymne u pasa, błyskowy w kieszeni na udzie. Po krótkim zastanowieniu wyciągnął granat odłamkowy i przyczepił go obok dymnych. Sprawdził komputerek. Dalej pokazywał dżunglę i góry. Nie był pewien, czy cieszył się, czy nie.
Sześć zdobytych nabojów. Wziął je i jeden po drugim włożył do kieszonki na piersi. Ważne, żeby ich nie zgubić. I najlepiej nie używać, chyba że trzeba. Co z tego, że się nie zniszczą po strzale? Trzeba jeszcze je odzyskać. A to mogło stanowić problem, jeśli pocisk wywoła dużą eksplozję.
Chyba spakował wszystko. Nie potrzebował plecaka, żadnych zapasów nie mógł nawet kupić, wszystko pozostałe schował na zbroi. Wszystko, co ważne, już spakował. resztę najwyżej zdobędzie w trakcie.
A wtedy żołądek przypomniał o sobie. Był to swego rodzaju problem. Wziął z lodówki ostatni jogurt, otworzył go i bez namysłu pił duszkiem.

Wednesday 6 February 2013

Yet to be named, pt37


You can only fight it for so long when silent, in the dark and without a good night's sleep to back you up. Alvaren had a nap. Or a proper sleep. It felt short even though the sun managed to set during that.
Shirral didn't. She hadn't slept for.... two days, was it? Too long, no matter how you slice it. That magical sleep didn't count, either. Now, after his eyes adapted to the forest darkness as much as they could, he could see her swaying awkwardly back and forth in the saddle. He felt pity for her. Worse yet, he couldn't replace her as the rider because of that wound. Speaking of which, it hurt like hell. He cursed himself for reminding himself of it.
'We should talk', he said suddenly, without prior consideration.
Shirral straightened and slowed the horse. It was reckless enough to ride in the dark and losing focus didn't help. She clearly wanted to chat, though.
'Talk? Now? Don't you think it's not the best of times for that?'
And yet again, he somehow expected that. Such a shame he couldn't see that teasing smile of hers. He had to settle for her silhouette, darker against the horse's dimmed white.
'Well, yes, I mean, it's a good time, I think.'
'Oh, really?'
'yes, because, no offense, but you look tired from over here.'
'So my back seems tired, huh? Well, you may be right. It's been a while since I last slept.'
'Two days?', he voiced his guess. A short silence was the answer as Shirral collected her thoughts.

Dziesięć żądeł, pt30


Czwarty zawierał kolejny program do namierzania. Bez zastanowienia włączył go. Pojawiły się dwa zestawy współrzędnych. Wpisał je do GPSa w małym komputerku. Urządzenie pokazało dwa czerwone punkty.
Westchnął i rzucił komputerek na łóżko. To by było na tyle, jeśli chodziło o działanie samemu. Złapał komórkę i wyszedł na spacer, dzwoniąc do doktora.
Leżący na kołdrze GPS dalej niezmordowanie pokazywał jedną kropkę w amazońskiej dżungli, a drugą gdzieś w Tybecie.
*      *      *
Po wczorajszym deszczu chmury dalej przysłaniały całe niebo, ale przynajmniej nie zalewały miasta opadami. Temperatura zaś znacznie spadła, w połączeniu z kałużami zbierającymi się w każdym zagłębieniu na placu zabawa i starym, nierównym chodniku skutecznie odstraszając dzieci, a raczej ich rodziców. Tylko nieliczne starsze osoby wyszły na świeże powietrze aby jak co dzień zażyć trochę ruchu. Ich ciche kroki, razem z odległym szumem przejeżdżających samochodów i równym ćwierkaniem pojedynczego ptaszka na pobliskim drzewie stanowiły spokojne podłoże dla lawirującego między blokami i rozmawiającego z doktorem Owena. A miał o czym mówić.
Opowiedział mu o wszystkim, co działo się przez ostatnie dwa dni. O strzelnicy, o naboju, o danych na nim zawartych, o kolejnych nabojach - Paulinki, Rodriga, Żyda, z urny cmentarnej. Dokładnie opisał zdarzenia w willi - może doktor powinien wiedzieć, z czym się to wiąże. Nie tylko powinien, ale i chciał wiedzieć - dopytywał się o pominięte szczegóły, nieraz prosił o powtórzenie, zwłaszcza wyników skanowania. ciekawość naukowa dawała sobie znać.
Chodził tak przez ponad pół godziny. Niektórzy przechodnie ukradkiem patrzyli na niego, myśląc, że tego nie zauważy. Mylili się, oczywiście, ale to pozwalało mu sądzić, że spacerował raczej długo.
- Krótko mówiąc, doktorze, potrzebuję transportu do dwóch kolejnych naboi. Może pan coś takiego załatwić?
- Tak, Owen, mogę. Więcej - już załatwiłem ci i transport, i pilota. Nikita przyjedzie po ciebie za godzinę. Razem polecicie moim helikopterem po naboje, a ja będę szukał pozostałych. Teraz idź i przygotuj się. Oh, i Owen?
- Tak, doktorze?
- Uważaj na siebie. Ci mężczyźni, o których mówiłeś, wydają się groźni. Może powinieneś wziąć ze sobą naboje, które znalazłeś. Mogą ci się przydać.
- Tak doktorze, wezmę je. Dowidzenia.