Wednesday 17 April 2013

Dziesięć żądeł, pt36


Powoli, w stałym tempie, światło wpadało do środka, oświetlając jeden z licznych prototypów doktora. Kokpit. Śmigła. Kadłub. Silniki. Skrzydła.
Całość prezentowała się tak sobie, jakby doktor zlepił odrzutowiec i helikopter w jedną maszynę. Wiedział też, że w takich przypadkach nie można oceniać książki po okładce. Czekał z oceną, aż zobaczy, co to cacko jest w stanie zrobić. Do helikoptera wsiedli od boku, przez małe przejście jak w samolotach. Kabinę pilota oddzielała solidna, na oko kompozytowa, płyta. Nikita odsunął ją jednym ruchem i usiadł po lewej. Prawe siedzenie było znacznie ciaśniejsze przez zainstalowane w ścianie szafkę i lodówkę.
Szafkę. I. Lodówkę.
Pilot otworzył ją i wyciągnął butelkę wódki i laskę kiełbasy. Wyciągnął obie do Owena.
- Częstujcie się! Co moje, to i twoje! - Zaśmiał się.
Ułamał kawałek kiełbasy, ale podziękował za alkohol. Wolał mieć czystą głowę na czas misji.
- No, jak nie twoje, to moje - odkręcił zakrętkę i pociągnął łyk. Drugi. Trzeci.
Postanowił nie kwestionować jego sposobu działania. Wrzucił mięso do ust. Obejrzał się za siebie. Wzdłuż jednego brzegu kadłuba były zwykłe, małe ławeczki. Mniej więcej w ich połowie leżał czarny jak reszta zbroi hełm. Wyglądał tak, jak wcześniej - jak u właściciela motocykla sportowego. Zmiany i tak musiał przetestować w terenie.
Po drugiej stronie zainstalowano łóżka, a raczej zielone materace uchodzące za łóżka. Ciekawy pomysł. Mogły się przydać.
To było nieistotne pytanie. Na przednim łóżku leżał jego karabin. Podniósł go i obejrzał dokładnie z każdej strony. Znowu, od zewnątrz wydawał się niezmieniony. Wycelował nim w tył helikoptera. Leżał tak samo. Doktor wiedział, co robi.
Maszyna ruszyła do przodu. Stracił równowagę i odzyskał ją, uderzając plecami o tylną klapę helikoptera. stęknął, tracąc dech w piersi.
- Uważajcie, towarzyszu, ruszamy stąd! - Zawołał Nikita.
- Zauważyłem, dzięki - wysyczał przez zaciśnięte zęby. Usiadł na łóżku, obok położył karabin. - Ile czasu zajmie nam dotarcie do celu?
- Niedługo, zaraz będziemy, tylko chwila!
Jak on miał to zinterpretować?
Wyglądnął przez lusterko. Wyjechali z hangaru na otwarty teren. Pracownicy lotniska przestali zajmować się swoją robotą i przyglądali się startującej maszynie. Co było takiego niezwykłego w helikopterze? No, był zrobiony przez doktora, to fakt, ale oni o tym nie wiedzieli. Chyba.
Silniki sprawnie budziły się ze snu, coraz bardziej i bardziej hałasując. Śmigła ruszyły z miejsca, przyspieszając i zagłuszając silniki. czy to powinno chodzić tak głośno?
Zerknął na drzwi helikoptera. Były otwarte. Nikita musiał o tym zapomnieć. Wstał i szybko je zamknął.
W środku zrobiło się wręcz cicho. Kadłub musiał być dźwiękoszczelny. Z pewnością uprzyjemniało to podróż, ale jaki wpływ miało na użyteczność? Tyle nowych rzeczy do obejrzenia. Wrócił na łóżko i pozycję przy oknie. Odczepili się od ziemi. Lecieli wyżej i wyżej. A ludzie na dole dalej się gapili. Nie chodziło im o otwarte drzwi, więc o co? Ruszyli naprzód. W tempie właściwym helikopterowi. Dotarcie na miejsce zajmie wieki i kilka przystanków! Co doktor sobie myślał? Wysokość kilkuset metrów nad ziemią nie oznacza jeszcze szybkiego transportu.

No comments:

Post a Comment