Thursday 6 December 2012

Dziesięć żądeł, pt23


W lodówce nic konkretnego nie było, a pogoda skutecznie odrzuciła pomysł wycieczki do sklepu. Zaglądnął do portfela, wciąż leżącego w mokrych spodniach. Miał jeszcze nieco pieniędzy, dość na drugą z rzędu chińszczyznę. Zadzwonił więc do restauracji. Po złożeniu zamówienia ustawił niebieskie naboje w rzędzie przed monitorem i podłączył dwa nowe do komputera. Ten od razu wziął się do roboty. Owen natomiast siedziałoparty o biurko i wpatrywał sięw sztuki amunicji, zastanawiając się nad znaczeniem liczb na ekranie.
Spędził tak czas do przybycia chłopaka z restauracji. Odbierając jedzenie stwierdził, że nie zazdrości mu pracy – w takiej pogodzie jeździć do różnego statusu części miasta za psie pieniądze. Chociaż przyznał, że to przynajmniej pewna i bezpieczniejsza niż jego robota. Zjadł pierwszy porządny posiłek dnia przy stole w kuchni, ciągle myśląć o liczbach pomimo zmęczenia, które odciągało jego umysł od zadania, zamiast tego sprawiając, że wędrował po własnych ścieżkach, corza bliższych przyziemnych spraw, aż w końcu całkiem odpuścił i skupił siętylko na jedzeniu.
                Pomogła w tym naprawdę dobra chin=ńszczyzna. Zdecydowanie kucharz znałsię na swojej robocie. Szkoda tylko, że tak szybko ją zjadł. Odsunął od siebie puste pudełko i oparł się o stół. Jego wzrok spoczął na ostatnich kilku ziarenkach ryżu które jakoś zachowały się podczas zagłądy w postaci jego pałeczek. Przebyły taki kawał świata z jednym celem, to jest byciem zjedzonym, a jednak nie zostały zjedzone.
                Taki kawał świata...

No comments:

Post a Comment