Wednesday 9 January 2013

Dziesięć żądeł, pt28


Dobrze wybrał. Dopiero przy samym budynku musiał się zatrzymać, i to nie z powodu ochrony, a przez brak środków na wejście do środka.
Dookoła willi, jakieś dwa metry od eleganckich okien okalających salon, rósł prawdziwy mur iglaków, idealny do chowania się. Co kilka metrów był przerwany, dając wejście dalej, ale nie miał żadnych środków do otwarcia okien. Przysiadł więc za bujnymi drzewkami i zaczął się zastanawiać.
Ale nic mu z tego nie przyszło. Nie przychodził mu do głowy żaden sensowny pomysł, który mógłby wykonać z dostępnymi mu narzędziami. Żeby tylko miał nożyk do cięcia szkła! Niestety, nie pomyślał, aby coś takiego mu się kiedykolwiek przydało. Żyjesz i uczysz się, pomyślał.
Nagle usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Niemal podskoczył, chwycił za pistolet gotów do strzału i ucieczki. Opanował się i rozejrzał. Chyba ktoś otworzył mu wejście do budynku. Doszły go kroki i nucenie powoli oddalające się od niego. Sam ruszył do dziury w zielonym murze i popatrzył za hałasującym ochroniarzem. Stanął nad jednym z iglaków, rozsunął rozporek i "podlewał" roślinkę.
Owen nie czekał na lepszą okazję. Zakradł się do otwartych drzwi i wszedł do przepastnego salonu. Wyglądał na zaprojektowany przez stylistę i utrzymany w nowoczesnym stylu, pełnym plastiku, płytek, wygiętych kształtów i skóry na siedzeniach. No, i przeogromnej ilości rzeźb i obrazów.
Nie miał czasu się przyglądać. Ochroniarz zakończył swoje ogrodnicze czynności i wracał do środka. Dyskretnie ruszył do rogu pokoju i schował się za ogromnym fotelem. Zmieściłyby się w nim bez problemu ze dwie osoby. A za nim Owen.
Stróż jakby nigdy nic zamknął drzwi i wrócił do patrolowania wnętrza. Przeszedł niemal bez oglądania się przez salon i ruszył do światełka dochodzącego zza holu.
A w holu były schody na góry. Odczekał jakąś minutę po zniknięciu strażnika i ruszył do schodów. Najszybciej jak sobie pozwalał wszedł na piętro i na chybił trafił wszedł do pokoju po lewej.
Akurat był to jakiś gabinet. Przy każdej ścianie były półki pełne książek, a naprzeciw wejścia, przy oknie, stało potężne biurko z komputerem i czarny, skórzany fotel.
Kucnął w kącie i włączył GPS. Wskazywał na pokój sąsiadujący z tym. Wyłączył go i ruszył, walcząc z napięciem.
Na szczęście ten pokój też był pusty, a była to zachowana niemal całkowicie w bieli sypialnia. Duże, dwuosobowe łóżko zajmowało większość miejsca. Na ścianie wisiał potężny, płaski telewizor, pod nim komoda. Obok drzwi zapewne do garderoby. Widział takie plany w Internecie i sam taki chciał. Mógłby w sumie przerobić swój schowek, ale na co byłaby wtedy szafa?
Tak czy owak, najciekawsza rzecz była na stoliku przy łóżku. Obok lampki nocnej i budzika stał dumnie kolejny niebieski nabój. Podszedł doń i go chwycił, ucieszony z sukcesu.
Coś to za proste. Obrócił się jak szalony w kierunku drzwi, pistolet wymierzony do strzału. A tam nikogo nie było.

No comments:

Post a Comment