Wednesday 27 June 2012

Dziesięć żądeł, pt4


Kiedy opad ustał, ostrożnie podniósł się i z kieszeni wyciągnął latarkę. Zaświecił ją i rozejrzał się za swoim karabinem.
Leżał parę metrów od niego, dym wciąż unosił się z jego lufy. Westchnął, podniósł
go i obejrzał. Na szczęście celownik był w jednym kawałku, a całość nawet nie zarysowała się. Odłożył go na blat, a sam przezeń przeskoczył i ruszył w kierunku końca sali. Nie wiedział dlaczego, ale chciał na własne oczy i z bliska obejrzeć efekt strzału. A wiedział, że będzie on imponujący.
Odgłosy jego kroków niosły się daleko po pustej sali, wracając jako echo. Oglądał leżące
na ziemi tarcze i cele, w większości jeszcze nietknięte, czekające na podniesienie przez teraz wyłączone mechanizmy. Tu i ówdzie leżały kawałki gruzu, im bliżej końca sali, tym więcej.
Wreszcie promień latarki oświetlił ścianę i betonowe bloki. Nie zostało z nich wiele. Pocisk przebił pierwszy. Drugi. Trzeci. Przebił nawet ścianę za nimi.
Wszedł między gruzy i wyskoczył na korytarz. Rozejrzał się. Zobaczył niebieskie światło wychodzące spod kupki gruzu przy przeciwległej ścianie.
Raczej nie powinno tam nic świecić. Odgrzebał kawałki ściany. Aż nie mógł uwierzyć w to,
co zobaczył.

No comments:

Post a Comment